21 czerwca 2016

Rozdział III



            Hermiona ze skupieniem wertowała podręczniki i co rusz dopisywała kolejne zdania na pergaminie. Była całkiem zadowolona ze swojej pracy, bo wyjątkowo łatwo jej się pisało i nie miała problemu z doborem słów. Kiedy była w połowie ostatniego akapitu eseju po drugiej stronie biurka wylądował opasły tom księgi zaklęć i czarów dotyczących teleportacji. Dziewczyna podniosła wzrok zaskoczona. Ze zdziwieniem uniosła jedną brew, spoglądając na bladą twarz Malfoya. Zdawało jej się, że skóra chłopaka jest tak przezroczysta, że może dostrzec  sieć żyłek pulsujących na skroniach i czole. Stalowoszare oczy zaczepnie wpatrywały się w Gryfonkę, która zastanawiała się, kiedy usłyszy wyzwisko płynące z wąsko zaciśniętych ust Ślizgona.
Chłopak, nie spuszczając wzroku ze swojej ulubionej szlamy, usiadł naprzeciwko niej, wygładził swoją nieskazitelnie wyprasowaną, nową szatę i otworzył książkę, po czym bez słowa zagłębił się w lekturze. Gryfonka rozważyła zmianę miejsca, ale w końcu to ona była tu pierwsza i nie miała zamiaru ustępować. Spokojnie dokończyła ostatni akapit i przeczytała cały esej. Z dumą stwierdziła, że naprawdę dobre wypracowanie wyszło jej spod pióra. Spakowała się i już miała odejść, gdy poczuła silny uścisk chłodnych palców na swoim nadgarstku.
            – Puszczaj!
            Oburzona próbowała wyszarpnąć swoją rękę, lecz chłopak kurczowo ją trzymał.
            – Potrzebuję twojej pomocy, Granger – powiedział opanowanym tonem.
Jego głos nieznacznie drżał. Dziewczyna stanęła jak wryta, przestała walczyć.
            – Ja mam pomóc tobie? – prychnęła z pogardą. – Niby dlaczego? – spytała. – Może powinnam się odwdzięczyć, za te wszystkie szlamy, którymi mnie zwykłeś obrażać?
            Chłopak pozostał niewzruszony. Miał plan co do dziewczyny i naprawdę potrzebował jej pomocy. Mimo wewnętrznej niechęci, która w nim wzbierała na myśl o swoich zamiarach, musiał być miły i zachować kamienną twarz.
            – Ale teraz nie jestem arogancki – odparł i wysilił się na nieco szyderczy grymas mający imitować uśmiech.
            – I co z tego? – zaśmiała się Gryfonka. – Szukaj pomocy u swoich tępawych koleżków.
            – Kiedy ja potrzebuję kogoś inteligentnego i dobrego w zaklęciach.
            Hermiona delikatnie zarumieniła się, słysząc ten nieco zakamuflowany komplement, lecz nie dała po sobie poznać, że słowa Ślizgona podłechtały jej ego.
            – A z tego, co mi wiadomo – ciągnął Draco. – To nieźle dziś poćwiczyłaś na Weasleyu.
            Dziewczyna poruszyła się nerwowo na wzmiankę o Ronie. Miała nadzieję, że nie stanie się obiektem plotek, ale jednak najwidoczniej wieści szybko się rozchodzą.
            – Czego chcesz? – warknęła.
            Malfoy wypuścił nadgarstek Granger ze stalowego uścisku i przypadkowo musnął jej dłoń opuszkami palców, a mała iskra przeskoczyła między nimi. Hermiona cofnęła rękę, jakby się oparzyła i zaskoczona spojrzała na chłopaka, który nie zauważył niczego podejrzanego. Zamiast tego wskazywał na fragment tekstu w spoczywającej przed nim książce.
            – Możesz mi to odczytać? – spytał. – Nie za bardzo wiem, jak to wypowiedzieć.
            Dziewczyna pochyliła się nad tomem.
            – Teleportacja? Chyba i tak nie możesz podejść w tym roku do egzaminu – zauważyła, otrząsnąwszy się. – Po co ci to? – zapytała podejrzliwie.
            Draco wzruszył ramionami.
            – Potrzebuję napisać esej na zaklęcia i chciałem o tym wspomnieć.
            Hermiona niezbyt rozumiała, ale zgodziła się odczytać wskazywany przez chłopaka fragment.
            – Dziękuję – powiedział, kiedy skończył notować jej słowa.
            Dziewczyna kiwnęła głową, chwyciła torbę i skierowała się ku drzwiom. Ślizgon poderwał się, wkładając szybko księgę do skórzanej, błyszczącej, nowej torby.
            – Odprowadzę cię kawałek – zaproponował, szczerząc zęby.
            W duchu przyznał sobie dziesięć punktów za ten uśmiech, który wydał mu się szczery i powalający z nóg. Liczył, że Granger również zmięknie serce. Chłopak miał wysokie mniemanie o sobie i wiedział, że jest atrakcyjny dla płci przeciwnej.
            – Nie wygłupiaj – powiedziała Gryfonka suchym tonem.
            Draco nie posłuchał, a dziewczyna nie oponowała raz jeszcze, lecz ignorowała obecność kolegi.
            Szli w milczeniu. Malfoy zastanawiał się, jak rozegrać tę sytuację, aby nic nie wydawało się bardziej podejrzane, niż już było. Sam postawił się w trudnej sytuacji, ale wiedział, że jeżeli ta intryga pójdzie po jego myśli, będzie czerpał z niej same profity. Trochę stresu i wysiłku, a Czarny Pan obdarzy go taką łaską, jakiej mógłby mu pozazdrościć sam ojciec gnijący w Azkabanie.
            Hermiona próbowała rozgryźć zachowanie Ślizgona, który zawsze był dla niej niemiły i każdą nadarzającą się sposobność wykorzystywał, aby zmieszać dziewczynę z błotem. Uświadomiła sobie, że już od dawna nie słyszała wyzwisk. Rozważała to, czy może wreszcie dorósł, czy może osadzenie Lucjusza w więzieniu było dla syna takim szokiem, że doznał nagłego oświecenia i zmienił się nie do poznania. Gryfonka ostatnio rzadko widywała chłopaka w towarzystwie swoich goryli - od pewnego czasu częściej przebywał sam. Czyżby izolował się od przeszłości? – patetyczna fraza przemknęła jej przez myśl. Czy to była szczera chęć pojednania, czy absurdalna intryga?
            – Skąd ta zmiana? – w końcu spytała, gdy stanęli na końcu korytarza, z którego on miał zejść do lochów, a ona do wieży Gryffindoru. – To jakiś żart? Gdzieś jest ukryta kamera?
            Draco spojrzał na nią zdziwiony.
            – Co to jest kamera?
            Niespodziewanie z sufitu spadła kulka zgniecionego papieru.
            – SZLAMA I DRACUŚ!
            Pod sklepieniem pojawił się Irytek i zaczął wrzeszczeć w niebogłosy.
            – BUZI BUZI KICI KICI! – krzyczał, zataczając w powietrzu kręgi nad dwojgiem nastolatków i rzucając w nich kulkami. – BUZI BUZI!
            Hermiona sięgnęła po różdżkę.
            – Jęzlep! – rzuciła zaklęcie, po którym poltergeist chwycił się za gardło, zaczął się krztusić i czerwienić. – Wystarczająco dużo plotek już krąży na mój temat, więc naprawdę nie potrzeba, żebyś dorzucał swoje, Irytku.
            Szkolny rozrabiaka pokręcił się nerwowo nad nimi, nie mogąc wykrztusić ani słowa, aż w końcu odleciał w kierunku Wielkiej Sali, wciąż charcząc i stękając.
            Gryfonka spojrzała na Malfoya, którego oczy wydawały się przepełnione smutkiem. Sam nie wiedział, czy to jeszcze gra, czy naprawdę pewne rzeczy go zaczynają przytłaczać. Z jednej strony przed chwilą czuł chęć dostąpienia łaski najmroczniejszego z czarodziejów wszechczasów, a z drugiej strony bał się, że nie podoła postawionemu mu zadaniu. Zaczął się gubić sam w sobie i w targających nim emocjach. Przechodził kryzys i miał nadzieję, że szybko się z niego otrząśnie. Nie miał innego wyjścia, bo to od niego zależało bardzo wiele.
            – Dziękuję za pomoc – powiedział. – Nie przejmuj się plotkami. Faktycznie Weasley to palant – rzucił na odchodne, po czym odwrócił się na pięcie i pomaszerował szybkim krokiem, nie spoglądając za siebie.
            Draco wiedział, że jeżeli jego plany się ziszczą i jakimś cudem zdobędzie zaufanie mugolaczki, to jego intryga zbierze bogate żniwo. Dziewczyna była mu potrzebna jako osoba będąca w bliskim kontakcie z członkami Zakonu Feniksa. Nieświadomie mogłaby dostarczyć takich informacji, za które Czarny Pan ukoronowałby Malfoya Juniora. Będąc niewątpliwie osobą inteligentną i obdarzoną niemałą wiedzą, przekazując ją Draconowi, Hermiona przyczyniłaby się również do sukcesu misji Ślizgona.
            Oprócz „zawodowych” korzyści chłopak również miałby pośredni wgląd w to wszystko, co Potter wie na jego temat i czego może się domyślać. Bardzo się zirytował, kiedy usłyszał, że jego Mroczny Znak nie jest już tajemnicą i nie chciałby, żeby ta informacja wypłynęła na większą skalę, bo wtedy jego intryga skazana byłaby na zagładę.
Mógł osiągnąć to wszystko bez wykorzystania Zaklęć Niewybaczalnych. Nie musiałby siłą zmuszać Granger, do wyjawienia istotnych informacji ani sam nie byłby skazany na ślęczenie nad książkami albo bawienie się w szpiegostwo. Jedyne, co powinien robić, to emanować wewnętrznym urokiem – być miłym, troskliwym, opiekuńczym i nieco tajemniczym. Musiał ją omamić, zwieść, oczarować urokiem osobistym, rozpalić uczucia, a w ostateczności wlać jej kropelkę amortencji do soku dyniowego. Gdy Hermiona zakocha się w nim i otoczy zaufaniem, Draco zdobędzie cenną pomoc i otworzy sobie furtkę do sukcesu.
            Ślizgon był niesamowicie zadowolony ze swojego planu. Trafił na idealny moment. Miał nadzieję, że dziewczyna po rozstaniu z chęcią sama wpakuje mu się w ramiona – po pierwsze będzie chciała ukoić smutki, a po drugie zrobić na złość Weasleyowi. Był świadom tego, że Hermiona Granger nie jest łatwą sztuką i że może być ciężko, ale przygotował się na to. Cel Malfoya był wart poświęceń.

            Z tą myślą Draco powędrował do pokoju wspólnego Ślizgonów, rezygnując z kolacji, aby w ciszy i spokoju przemyśleć dalszy plan działania i dokończyć lekturę książki do teleportacji. Po przełamaniu pierwszych lodów ze starym wrogiem czas było obmyślić, jak go zwieść i niezauważalnie zaatakować.


_____
Jestem średnio zadowolona z tego rozdziału, ale sami oceńcie. Trochę popłynęłam, ale obiecuję, że kolejne części będą lepsze.

2 komentarze:

  1. "W duchu przyznał sobie dziesięć punktów za ten uśmiech, który wydał mu się szczery i powalający z nóg" :D Uwielbiam jak opisujesz Draco. Przeczytałam tylko ten jeden rozdział, ale na pewno przeczytam resztę. Jest możliwość, abyś powiadamiała o nowych postach? :) Pozdrawiam! [szepty-serc.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. „Kiedy była w połowie ostatniego akapitu eseju (PRZECINEK) po drugiej stronie biurka wylądował opasły tom księgi zaklęć i czarów dotyczących teleportacji”
    „Dziewczyna podniosła wzrok zaskoczona. Ze zdziwieniem uniosła jedną brew” — uniosła, podniosła, to trochę zgrzyta
    „ze swojej ulubionej szlamy” — eeeeeeeeeeeeeee, to brzmi jak „moja ulubiona dziwka” XD
    „ale w końcu to ona była tu pierwsza i nie miała zamiaru ustępować. Spokojnie dokończyła ostatni akapit i przeczytała cały esej” — w końcu, dokończyła, zgrzyta
    „lecz chłopak kurczowo ją trzymał” — tu zgrzyta mi lekko składnia. Czy nie lepiej: trzymaj ją kurczowo?
    „powiedział opanowanym tonem. // Jego głos nieznacznie drżał” — to drżał czy był opanowany?
    „przestała walczyć” — dżizas, to brzmi jak walka o życie na pół biblioteki, bez przesady, przecież tylko parę razy szarpnęła ręką
    „Hermiona delikatnie zarumieniła się, słysząc ten nieco zakamuflowany komplement, lecz nie dała po sobie poznać, że słowa Ślizgona podłechtały jej ego” — a rumieniec to co? To nie jest „danie po sobie znać”?
    „ze stalowego uścisku” — jeju, czemu na wszystkich opkach Draco ma stalowy uścisk? Serio, no on może i trenował quidditch, ale żeby był aż takim mięśniakiem, żeby jego uścisk można było nazywać od razu stalowym, no i tak nagminnie?
    „Hermiona niezbyt rozumiała, ale zgodziła się odczytać wskazywany przez chłopaka fragment” — myślałam, że może rozjaśnisz temat, ale nie. Nie bardzo rozumiem, Twój Malfoy jest analfabetą? Ślepawy? Przygłupi?
    „– Odprowadzę cię kawałek – zaproponował, szczerząc zęby” — jak dla mnie, trochę przegięłaś jak na trzeci rozdział. XD Znaczy wiem, zasugerowałaś, że on ma jakiś plan, ale Malfoy nie jest tępakiem (a tak to wygląda powoli). On jest Ślizgonem, mistrzem niecnych planów i tajnych, wielopoziomowych taktyk. Przez pięć lat najeżdża na laskę, potem czegoś od niej chce i jednego dnia przechodzi przez „cześć, pomożesz mi?” od razu do „odprowadzę cię kawałek”? No chyba gumochłon tylko by się nie połapał, że jest coś na rzeczy.
    „– Nie wygłupiaj – ”— się…?
    „goryli - od pewnego czasu” — wkradła Ci się ćwierćpauza zamiast półpauzy
    „czy absurdalna intryga?” — intryga? Przestał pokazywać się z kumplami i cisnąć na nią na korytarzu, no weź, to brzmi śmiesznie.
    Generalnie ten rozdział mnie w ogóle nie przekonał. Mamy tu przemianę charakteru — zbyt szybką w zbyt krótkim czasie (rozwinę zaraz). Nazywasz działania Dracona intrygą, co w perspektywie tego, że opisujesz to jako nietrzymanie się z Crabbe’em i Goyle’em i nienazywanie Hermiony szlamą, wydaje się śmieszne, bo na „intrygę” na takim poziomie to mogę się porwać nawet ja.
    No ale dobra, to może mogłabym jeszcze przełknąć, ale przepełnione smutkiem oczy Dracona? Sorry, ale to zaczyna wyglądać jak farsa. Przed chwilą mówił o intrydze, a tu nagle smutek i depresja na środku korytarza. Ja wiem, że on miewał gorsze momenty, ale kurde nigdy tak publicznie i to na wieść o tym, że ludzie plotkują o Granger. No generalnie kompletnie nie kupuję profilu postaci, który przedstawiasz w tym rozdziale. Tej wielkiej intrygi i tego, jak prosty, ba, wręcz prostacki jest plan Malfoya.
    Tym bardziej, że z jednej strony mamy hasła typu „o, Granger to ciężka sztuka”, a z drugiej strony plan działań wskazujących na lasię o mózgu wielkości muszki owocówki. No i dobra, ja kumam, że Hermiona jest w ciężkim momencie, ale jej przemyślenia też nie powalają. Parę tygodni Malfoy jej nie powyzywał, a ona już łasi się na jego podrywy.
    Fajny jest motyw z Irytkiem, ale to właściwie wszystko. Bo nawet sam pomysł z tym "och, odprowadzę cię" jest taki... no, opkowy. Jeszcze tylko brakuje wspólnego patrolu. xD Ten rozdział mocno odstaje od poprzednich. Postaci są mało uporządkowane - i ten chaos nie jest na poziomie ich charakteru, ale budowania postaci, co sprawia, że nie widzę Dracona jako bohatera rozchwianego ostatnimi problemami, a źle zbudowanego.

    OdpowiedzUsuń