Hermiona
ze skupieniem wertowała podręczniki i co rusz dopisywała kolejne zdania na
pergaminie. Była całkiem zadowolona ze swojej pracy, bo wyjątkowo łatwo jej się
pisało i nie miała problemu z doborem słów. Kiedy była w połowie ostatniego
akapitu eseju po drugiej stronie biurka wylądował opasły tom księgi zaklęć i
czarów dotyczących teleportacji. Dziewczyna podniosła wzrok zaskoczona. Ze
zdziwieniem uniosła jedną brew, spoglądając na bladą twarz Malfoya. Zdawało jej
się, że skóra chłopaka jest tak przezroczysta, że może dostrzec sieć żyłek pulsujących na skroniach i czole.
Stalowoszare oczy zaczepnie wpatrywały się w Gryfonkę, która zastanawiała się,
kiedy usłyszy wyzwisko płynące z wąsko zaciśniętych ust Ślizgona.
Chłopak, nie spuszczając wzroku ze swojej ulubionej
szlamy, usiadł naprzeciwko niej, wygładził swoją nieskazitelnie wyprasowaną,
nową szatę i otworzył książkę, po czym bez słowa zagłębił się w lekturze.
Gryfonka rozważyła zmianę miejsca, ale w końcu to ona była tu pierwsza i nie
miała zamiaru ustępować. Spokojnie dokończyła ostatni akapit i przeczytała cały
esej. Z dumą stwierdziła, że naprawdę dobre wypracowanie wyszło jej spod pióra.
Spakowała się i już miała odejść, gdy poczuła silny uścisk chłodnych palców na
swoim nadgarstku.
–
Puszczaj!
Oburzona
próbowała wyszarpnąć swoją rękę, lecz chłopak kurczowo ją trzymał.
–
Potrzebuję twojej pomocy, Granger – powiedział opanowanym tonem.
Jego głos nieznacznie drżał. Dziewczyna stanęła jak
wryta, przestała walczyć.
– Ja mam
pomóc tobie? – prychnęła z pogardą. –
Niby dlaczego? – spytała. – Może powinnam się odwdzięczyć, za te wszystkie
szlamy, którymi mnie zwykłeś obrażać?
Chłopak
pozostał niewzruszony. Miał plan co do dziewczyny i naprawdę potrzebował jej
pomocy. Mimo wewnętrznej niechęci, która w nim wzbierała na myśl o swoich
zamiarach, musiał być miły i zachować kamienną twarz.
– Ale
teraz nie jestem arogancki – odparł i wysilił się na nieco szyderczy grymas
mający imitować uśmiech.
– I co z
tego? – zaśmiała się Gryfonka. – Szukaj pomocy u swoich tępawych koleżków.
– Kiedy
ja potrzebuję kogoś inteligentnego i dobrego w zaklęciach.
Hermiona
delikatnie zarumieniła się, słysząc ten nieco zakamuflowany komplement, lecz
nie dała po sobie poznać, że słowa Ślizgona podłechtały jej ego.
– A z
tego, co mi wiadomo – ciągnął Draco. – To nieźle dziś poćwiczyłaś na Weasleyu.
Dziewczyna
poruszyła się nerwowo na wzmiankę o Ronie. Miała nadzieję, że nie stanie się
obiektem plotek, ale jednak najwidoczniej wieści szybko się rozchodzą.
– Czego
chcesz? – warknęła.
Malfoy
wypuścił nadgarstek Granger ze stalowego uścisku i przypadkowo musnął jej dłoń
opuszkami palców, a mała iskra przeskoczyła między nimi. Hermiona cofnęła rękę,
jakby się oparzyła i zaskoczona spojrzała na chłopaka, który nie zauważył
niczego podejrzanego. Zamiast tego wskazywał na fragment tekstu w spoczywającej
przed nim książce.
– Możesz
mi to odczytać? – spytał. – Nie za bardzo wiem, jak to wypowiedzieć.
Dziewczyna
pochyliła się nad tomem.
–
Teleportacja? Chyba i tak nie możesz podejść w tym roku do egzaminu –
zauważyła, otrząsnąwszy się. – Po co ci to? – zapytała podejrzliwie.
Draco wzruszył
ramionami.
–
Potrzebuję napisać esej na zaklęcia i chciałem o tym wspomnieć.
Hermiona
niezbyt rozumiała, ale zgodziła się odczytać wskazywany przez chłopaka
fragment.
–
Dziękuję – powiedział, kiedy skończył notować jej słowa.
Dziewczyna
kiwnęła głową, chwyciła torbę i skierowała się ku drzwiom. Ślizgon poderwał
się, wkładając szybko księgę do skórzanej, błyszczącej, nowej torby.
–
Odprowadzę cię kawałek – zaproponował, szczerząc zęby.
W duchu
przyznał sobie dziesięć punktów za ten uśmiech, który wydał mu się szczery i
powalający z nóg. Liczył, że Granger również zmięknie serce. Chłopak miał
wysokie mniemanie o sobie i wiedział, że jest atrakcyjny dla płci przeciwnej.
– Nie
wygłupiaj – powiedziała Gryfonka suchym tonem.
Draco nie
posłuchał, a dziewczyna nie oponowała raz jeszcze, lecz ignorowała obecność
kolegi.
Szli w
milczeniu. Malfoy zastanawiał się, jak rozegrać tę sytuację, aby nic nie
wydawało się bardziej podejrzane, niż już było. Sam postawił się w trudnej
sytuacji, ale wiedział, że jeżeli ta intryga pójdzie po jego myśli, będzie
czerpał z niej same profity. Trochę stresu i wysiłku, a Czarny Pan obdarzy go
taką łaską, jakiej mógłby mu pozazdrościć sam ojciec gnijący w Azkabanie.
Hermiona
próbowała rozgryźć zachowanie Ślizgona, który zawsze był dla niej niemiły i
każdą nadarzającą się sposobność wykorzystywał, aby zmieszać dziewczynę z
błotem. Uświadomiła sobie, że już od dawna nie słyszała wyzwisk. Rozważała to,
czy może wreszcie dorósł, czy może osadzenie Lucjusza w więzieniu było dla syna
takim szokiem, że doznał nagłego oświecenia i zmienił się nie do poznania. Gryfonka
ostatnio rzadko widywała chłopaka w towarzystwie swoich goryli - od pewnego
czasu częściej przebywał sam. Czyżby izolował się od przeszłości? – patetyczna
fraza przemknęła jej przez myśl. Czy to była szczera chęć pojednania, czy
absurdalna intryga?
– Skąd ta
zmiana? – w końcu spytała, gdy stanęli na końcu korytarza, z którego on miał
zejść do lochów, a ona do wieży Gryffindoru. – To jakiś żart? Gdzieś jest
ukryta kamera?
Draco
spojrzał na nią zdziwiony.
– Co to
jest kamera?
Niespodziewanie
z sufitu spadła kulka zgniecionego papieru.
– SZLAMA
I DRACUŚ!
Pod
sklepieniem pojawił się Irytek i zaczął wrzeszczeć w niebogłosy.
– BUZI
BUZI KICI KICI! – krzyczał, zataczając w powietrzu kręgi nad dwojgiem
nastolatków i rzucając w nich kulkami. – BUZI BUZI!
Hermiona
sięgnęła po różdżkę.
– Jęzlep! – rzuciła zaklęcie, po którym
poltergeist chwycił się za gardło, zaczął się krztusić i czerwienić. –
Wystarczająco dużo plotek już krąży na mój temat, więc naprawdę nie potrzeba,
żebyś dorzucał swoje, Irytku.
Szkolny
rozrabiaka pokręcił się nerwowo nad nimi, nie mogąc wykrztusić ani słowa, aż w
końcu odleciał w kierunku Wielkiej Sali, wciąż charcząc i stękając.
Gryfonka
spojrzała na Malfoya, którego oczy wydawały się przepełnione smutkiem. Sam nie
wiedział, czy to jeszcze gra, czy naprawdę pewne rzeczy go zaczynają
przytłaczać. Z jednej strony przed chwilą czuł chęć dostąpienia łaski
najmroczniejszego z czarodziejów wszechczasów, a z drugiej strony bał się, że
nie podoła postawionemu mu zadaniu. Zaczął się gubić sam w sobie i w
targających nim emocjach. Przechodził kryzys i miał nadzieję, że szybko się z
niego otrząśnie. Nie miał innego wyjścia, bo to od niego zależało bardzo wiele.
–
Dziękuję za pomoc – powiedział. – Nie przejmuj się plotkami. Faktycznie Weasley
to palant – rzucił na odchodne, po czym odwrócił się na pięcie i pomaszerował
szybkim krokiem, nie spoglądając za siebie.
Draco
wiedział, że jeżeli jego plany się ziszczą i jakimś cudem zdobędzie zaufanie
mugolaczki, to jego intryga zbierze bogate żniwo. Dziewczyna była mu potrzebna
jako osoba będąca w bliskim kontakcie z członkami Zakonu Feniksa. Nieświadomie
mogłaby dostarczyć takich informacji, za które Czarny Pan ukoronowałby Malfoya
Juniora. Będąc niewątpliwie osobą inteligentną i obdarzoną niemałą wiedzą,
przekazując ją Draconowi, Hermiona przyczyniłaby się również do sukcesu misji
Ślizgona.
Oprócz
„zawodowych” korzyści chłopak również miałby pośredni wgląd w to wszystko, co
Potter wie na jego temat i czego może się domyślać. Bardzo się zirytował, kiedy
usłyszał, że jego Mroczny Znak nie jest już tajemnicą i nie chciałby, żeby ta
informacja wypłynęła na większą skalę, bo wtedy jego intryga skazana byłaby na
zagładę.
Mógł osiągnąć to wszystko bez wykorzystania Zaklęć
Niewybaczalnych. Nie musiałby siłą zmuszać Granger, do wyjawienia istotnych
informacji ani sam nie byłby skazany na ślęczenie nad książkami albo bawienie
się w szpiegostwo. Jedyne, co powinien robić, to emanować wewnętrznym urokiem –
być miłym, troskliwym, opiekuńczym i nieco tajemniczym. Musiał ją omamić,
zwieść, oczarować urokiem osobistym, rozpalić uczucia, a w ostateczności wlać
jej kropelkę amortencji do soku dyniowego. Gdy Hermiona zakocha się w nim i otoczy
zaufaniem, Draco zdobędzie cenną pomoc i otworzy sobie furtkę do sukcesu.
Ślizgon
był niesamowicie zadowolony ze swojego planu. Trafił na idealny moment. Miał
nadzieję, że dziewczyna po rozstaniu z chęcią sama wpakuje mu się w ramiona –
po pierwsze będzie chciała ukoić smutki, a po drugie zrobić na złość
Weasleyowi. Był świadom tego, że Hermiona Granger nie jest łatwą sztuką i że
może być ciężko, ale przygotował się na to. Cel Malfoya był wart poświęceń.
Z tą
myślą Draco powędrował do pokoju wspólnego Ślizgonów, rezygnując z kolacji, aby
w ciszy i spokoju przemyśleć dalszy plan działania i dokończyć lekturę książki
do teleportacji. Po przełamaniu pierwszych lodów ze starym wrogiem czas było
obmyślić, jak go zwieść i niezauważalnie zaatakować.
_____
Jestem średnio zadowolona z tego rozdziału, ale sami oceńcie. Trochę popłynęłam, ale obiecuję, że kolejne części będą lepsze.